CIĄŻA
REMONTY
TRZY REKRUTACJE
SKLEP INTERNETOWY

Rok 2021 zaczął się niesamowicie mocno. W drugi dzień grudniowych świąt (20′) zmieniło się dla mnie wszystko, świat otworzył przede mną nowe drzwi – drzwi do macierzyństwa. Moje pragnienie spełniło się od razu i tym samym radośnie zaskoczyło, że tak szybko zakiełkowało.

W grudniu ’20 mieliśmy zrobić ostateczną premierę sklepu internetowego (tych premier było naście na przełomie 3 lat o czym możecie poczytać w tym wpisie), ale kreatory oraz inne ważne elementy dobrze nie działały, więc swój entuzjam, który i tak był wystawiany na próbę, musiałam powstrzymać i przełożyć…. na rok później. Ścisk w brzuchu, który narastał od 2019 roku i świadomość, że szybciej urodzę niż doczekam się sklepu online towarzyszył mi aż do końca listopada 2021, gdzie nastąpiła długo wyczekiwania premiera.

PRZEPROWADZKA

Dobra nowina dosłownie nałożyła się z przeprowadzką, można powiedzieć, że zamieszkaliśmy na budowie pracowni malarskiej, którą Krzysiu przez rok sklejał swoimi rękami. Przeprowadzka do pracowni miała być chwilowa, tylko na czas remontu naszego docelowego mieszkania, które miało stać się azylem i strefą wolną od farb, sprayów, płócien oraz innych elementów, które przypadkiem nasz synek mógłby w przyszłości włożyć sobie do buzi. Wiadomo jak to bywa z remontami, lubią się przeciągnąć..

..życie w pracowni malarskiej… ma też swoje plusy : )


WYPOWIEDZENIE UMOWY

Jakby tego było mało, w strefie pracy – a jest to strefa, w której z racji pasji, miłości i długiego stażu myślałam, że mam większość pod kontrolą, zaczął rozpadać się jej trzon – ludzie. Jestem osobą, która w swojej ekspresyjności ma ugruntowaną stabilność, dlatego kilka miesięcy przed ciążą, przyszykowałam swój team na to, że chcę być mamą i w drugiej połowie roku będę chciała skupić się tylko na tym.
Niestety, w piątym miesiącu ciąży w moje ręce trafiło wypowiedzenie, a tydzień później kolejne. Bez wcześniejszych zapowiedzi cały team rozsypał się i bezpieczeństwo, które tak długo budowałam w swojej głowie legło w gruzach. Gdyby nie ciąża, sytuacja w której się znalazłam, nie byłoby to tak mocnym przeżyciem, bo od zawsze pracowałam, a praca za czworo nie jest mi obca.

 

TRZY REKRUTACJE 

Od 2012 roku prowadzę firmę, co wiąże się z pracą na okrągło, więc marzyłam, aby akurat w tym czasie po tylu latach mieć te kilka miesięcy tylko dla siebie, rodziny i przestrzeń do przywitania nowego życia. Zachodząc w ciąże, wszystko się sklejało, stan firmy był niezły, wtedy nie przypuszczałam, że w kolejnych miesiącach będę zmuszona podejmować ekstremalne decyzje, że wyjdę poza granice swojego ułożonego życia. Byłam skłonna, mimo tego, że ta myśl mnie paraliżowała – zawiesić wszystko w czasoprzestrzeni, odpuścić na pare miesięcy, chroniąc dzieciątko, siebie, dobre imię Nature Concept – od lat jesteśmy na rynku, ponieważ nic tu nie jest przypadkowe, to nie jest zwykła praca, tylko styl życia. Ludzie, których dobieram do teamu przechodzą uważną rekrutację i szkolenie. To bardzo wszechstronne, utalentowane osoby, które w dodatku czują to miejsce. Nie wyobrażałam sobie pójść na urlop macierzyński zostawiając markę, klientów, jakość produktu przypadkowym osobom.

Z bezradności śmiałam się przez łzy i zadałam światu pytanie – co jeszcze ??

WYPOWIEDZENIE LOKALU

Trzy tygodnie później dostałam informację, że musimy wyprowadzić się z lokalu, miejsca w którym Nature Concept tworzy swoją historię już od ponad pięciu lat… Termin wypowiedzenia akurat nachodził na datę narodzin Bruna, więc niewyobrażalnie ciężko przychodziła mi myśl, że muszę znaleźć nowe miejsce, które nie może być przecież przypadkowe, musi mieć serce, odpowiedni rozkład, położenie względem słońca.. i w dodatku cała przeprowadzka, bez teamu… z wielkim brzuchem.

 

 

BUDOWA W ROZSYPCE

W tym samym czasie ekipa remontowa, która miała przygotować mieszkanie jeszcze przed narodzinami Bruna, tak aby wszystkie farby dobrze powysychały, pyły opadły.. w ogóle jakiekolwiek ściany stały… z dnia na dzień zawinęła kitę, zostawiając całą budowę w rozsypce… i co później, okazało się, że z całą masą rzeczy do poprawek. Wraz z falą mocnych decyzji.. ta informacja nie zrobiła jednak na mnie wrażenia i w obliczu wszystkiego została wyparta przez głowę… dając tym samym przestrzeń do działania w innych obszarach.

 

WRACAJĄC DO REKRUTACJI…

Korzystając z ciążowych hormonów, które w najlepszy możliwy sposób dodawały mi siły przeprowadziłam trzy rekrutacje. Pierwszą osobę znalazłam bardzo szybko, poza schematem rekrutacji, wystarczył jeden telefon. Bardzo się ucieszyłam, ponieważ była to osoba z doświadczeniem, współpracowałyśmy przy kilku tematach (co uśpiło moją czujność), znałam jej estetykę.. ogólnie dziewczyna z branży, więc wszystko się zgadzało. Korzystając z miesięcznego okresu wypowiedzenia Oli, nowa dziewczyna mogła z każdej strony przejść przez dobrze płatne, pełnowartościowe szkolenie, aby przejąć dowodzenie w jak najlepszym wydaniu pod doświadczonym okiem… No ale jak to się mówi… co się szybko zaczyna to się równie szybko kończy i nie zawsze w dobrym stylu. Po miesiącu szkolenia, kiedy umowa miała wejść w życie z ostatnim dniem pracy Oli.. dziewczyna napisała, że jest chora i po kilku dniach dostałam krótkiego, suchego sms, że jednak rezygnuje, bez słowa przepraszam, wytłumaczenia… chociażby dlatego, że się przez ostatnie kilka lat znałyśmy.. chociażby dlatego, że to kobieta, mama, człowiek, a ja byłam w 7 miesiącu ciąży. Od pierwszych rozmów, znała moje stanowisko, powagę sytuacji.. i z tą całą wiedzą się zadeklarowała a potem bez skrupułów zrezygnowała. O człowieku nie świadczy to jak zaczyna tylko jak kończy.

Rekrutacyjna machina ponownie ruszyła, a w raz z nią spotkania, rozmowy, więcej spotkań, więcej rozmów i tak dotarłam do Asi i Sary.

 

 

PUNKT ZWROTNY

8 miesiąc ciąży. Przestrzeń zalała nowa fala, nowa energia, która była punktem zwrotnym, każdy dzień szkolenia upewniał mnie w swoim wyborze, utalentowane dziewczyny, każda indywidualna, wypełniająca misje zgodnie z moją estetyką.. Poczułam spływające ciepełko, co oznaczało, że w sferze współpracy nastał spokój jakiego w całej historii Nature Concept nie miałam.

Sytuacja z lokalem, dzięki empatycznemu człowiekowi, który odwlekł swą decyzję w czasie i tym samym dał mi czas na spokojne rozwiązanie ciąży i wdrożenie się w bycie mamą, sprawił, że nadal tu jesteśmy, jednak dni na Staszica 22 są już naprawdę policzone i to jest już nieuniknione – zmieniamy miejscówkę, a co za tym idzie bardzo intensywnie szukamy lokalu, więc podrzucajcie propozycje, jeżeli chcielibyście mieć nas po sąsiedzku.

CIĄŻA, PORÓD = BŁOGOSTAN

Gdybym mogła to chciałabym unosić się na mocy ciążowych hormonów cały czas. W drugi dzień świąt 25.12.2020, poszliśmy z Krzysiem, moją miłością, spacerkiem do apteki po test… zaraz po tym doświadczyłam wyjątkowego i niepodrobionego uczucia, jakim jest wiadomość o tym, że pod moim serduszkiem powstaje nowe życie.. Od pierwszego momentu czułam, że to chłopiec. Każdy etap ciąży chciałam przechodzić świadomie, nie miałam w swoim otoczeniu kobiet, które mają dzieci, dlatego energia była czysta i tylko moja, bez niczyich doświadczeń i jakiejkolwiek wiedzy. Wszystko wydawało mi się naturalne, czułam spokój, nie korzystałam z poradników, szkół rodzenia. Nie poddałam się ciążowej branży, a jako osoba, która ma doświadczenie w sprzedaży, muszę stwierdzić, że ciążowe biznesy robią to naprawdę dobrze i można wydać ogrom kasy na całkowicie niepotrzebne rzeczy. Dzielę się moją listą wyprawkową do ściągnięcia – wyprawka dla mamy i noworodka. Bardzo chętnie też pomogę osobiście, opowiem co i jak, więc śmiało można się do mnie odzywać.

9 miesięcy to idealny czas na to, aby przystosować się do nowej sytuacji. W tym czasie towarzyszyła mi ciążowa nadprzyrodzona moc, którą wykorzystywałam, by radzić sobie w najtrudniejszym roku mojego życia. Instynkt prowadził mnie, aż do dnia rozwiązania. Pozwalając uporządkować najważniejsze sprawy. Pozamykałam ogrodowe realizacje, ostatni miesiąc spędziłam w pracowni, by przekazać jak najwięcej nowemu teamowi. Chciałam mieć pewność, że dziewczyny, będą czuły się pewnie i odnajdą się w tych nietypowych warunkach. W ostatnim tygodniu udało mi się poprowadzić warsztaty las w słoiku, pożegnać to co stare i przygotować – tyle ile mogłam, firmę na nowe.

Synek miał przyjść na świat 27.08. jednak wykorzystując wszystkie swoje kobiecie moce i pragnienie, całym sercem skupiłam się na innej dacie – 22.08. I tak się stało.. Bruno urodził się w Pełnię w znaku Lwa o 8:30 rano. Niesamowite przeżycie. Każdy etap porodu, od momentu, gdy poczułam pierwszy skurcz przeżywałam z ogromną ekscytacją, wszystko co się działo było mi dotąd nieznane i tak jak chciałam, urodziłam naturalnie, bez znieczulenia, przeżywając wszystko świadomie. Kobiecy organizm to potęga, to jaką pracę wykonał i w jaki sposób… do tej pory mnie dziwi… że tak w ogóle można, że cały proces porodu jak się rozpocznie nie jest w stanie sam się zatrzymać. Jest to uczucie nie do porównania.


NOWE

Pierwsze miesiące, już we trójkę przebiegały wspaniale. Bruno od samego początku był śpiochem, ładnie jadł i był radosny, a mój Krzyś oddawał maksymalne wsparcie i opiekę nad nami. Okazało się, że świat nie wywrócił się do góry nogami i że dziecko zmienia go tylko na lepsze. Przez pierwsze miesiące dziecko większość śpi, dlatego mogłam oswajać się na spokojnie w nowej roli, jednocześnie nie zamykając się na sklep, pracownię, w końcu Nature Concept to nie tylko praca, ale styl życia.. który mocno mnie napędza i dodaje energii. Bruno bardzo szybko odwiedził leśną jamkę, czy brał udział w domowych informatycznych spotkaniach z Light Code:) w końcu od 3 lat czekaliśmy na narodziny mojego kolejnego dziecka jakim jest sklep internetowy… no i tak.. 4 miesiące później, w grudniu 21′ nastąpiła premiera. A w raz z nią kolejne nowe i wyzwania, ponieważ nigdy wcześniej nie prowadziłam sklepu online, więc z pokorą uczę się manewrować w tych obszarach.

Świat w 2021 ofiarował mi wiele lekcji, najcięższych w moim życiu o których tutaj nie napiszę, jednak był to rok transformacji, czyszczenia starej energii, wyjścia poza swoją strefę komfortu i skrajnych doznań. Mimo wszystko ostatecznie, w głowie zostaje to co najlepsze, zmiany są dobre, dzięki nim możemy poznawać siebie na nowo, odkrywać pokłady swoich możliwości i hartować się na przyszłość, łapiąc dystans. To co wcześniej wydawało się nie do przejścia, już nigdy takie nie będzie – wcześniej nie czułam aż tak tych słów, ale teraz już wiem co znaczą. Nie sądziłam, że wraz z decyzją o ciąży, otworzę drzwi nie tylko do macierzyństwa, ale do wszystkich płaszczyzn mojego życia i że wywrócą się do góry nogami.. W czasie, gdy potencjalnie kobieta w ciąży potrzebuje spokoju, był to najbardziej hardcorowy rok ever. Ale daliśmy radę.. bo te wszystkie historie to też mój Krzyś, On również jest ich bohaterem i był bardzo dzielny.


Because when you stop and look around, this life is pretty amazing.


Zobaczcie co Krzyś maluje w pracowni – klik